Futsal

Futsal | 13-11-20

Honza z awansem, Jani czeka

W ostatnich dniach cztery europejskie reprezentacje walczyły o dwa miejsca w finałach przyszłorocznych Mistrzostw Świata w futsalu, mieliśmy w nich swoich przedstawicieli.

Nierozstrzygnięta pozostała kwestia awansu w parze: Finlandia – Serbia, natomiast z awansu cieszyli się nasi południowi sąsiedzi, którzy w niecodziennych okolicznościach wyeliminowali Chorwatów. M.in. o tym w rozmowie Janem Janovskim, któremu serdecznie gratulujemy wielkiego sukcesu.

Co z twoją deklaracją sprzed kilku miesięcy o zakończeniu kariery reprezentacyjnej?

- Źle się zrozumieliśmy! Mówiłem, że nie zagram już w eliminacjach do finałów EURO 2022, nie wystąpię między innymi w meczach przeciwko reprezentacji Polski. Baraże do przyszłorocznych Mistrzostw Świata to coś całkiem innego. Zagrałem, awansowaliśmy i mamy z tego ogromną radość.

Ale w pierwszym spotkaniu na Chorwacji nie wystąpiłeś?

- Niestety oglądałem ten mecz tylko w telewizji. Zaraz na początku zgrupowania wykonano testy na koronawirusa, no i niestety mój wynik był pozytywny. A sam mecz? Chłopaki świetnie zagrali przeciwko Chorwatom, wywieźli bezcenny remis 2:2, z bardzo trudnego terenu, ze spotkania z zespołem, w którym jest pełno gwiazd europejskiego futsalu. Chorwaci byli od nas lepsi, znacznie częściej operowali piłką, mieli więcej sytuacji do strzelenia gola. Ale to my po rzucie rożnym i jednym kontrataku prowadziliśmy 2:0. A już to co wyprawiał w naszej bramce Lukaš Nemec?! To był debiut-marzenie bramkarza Interobalu Pilzno, który musiał zastąpić dwóch innych golkiperów. Jednego z gry wykluczyła grypa jelitowa, drugiego COVID-19.

W rewanżu już wyszedłeś na boisko…

- Tak, zagrałem cały mecz plus dogrywkę. Tu zawiesiliśmy Chorwatom poprzeczkę o wiele wyżej. Nie stwarzali już takiego zagrożenia pod naszą bramką. No i skończyło się identycznym remisem 2:2. W dogrywce obie drużyny grały już bardzo ostrożnie, zachowawczo, aby za wszelką cenę uniknąć błędu. Tak jakby oba zespoły czekały na rzuty karne…

Do których finalnie doszło, byłeś wśród egzekutorów?

- Niestety nie! (śmiech) Nie no, nerwówka była niesamowita. Trzeba było aż ośmiu serii, abyśmy wygrali 6:5. A muszę zaznaczyć, że gdyby w piątej serii zawodnik z Chorwacji trafił do naszej bramki, to oni pojechaliby na Mistrzostwa Świata. Fantastycznie bronił te karne Ondrej Vahala.

Wróćmy do wcześniejszego wątku, pytam o Twoje zdrowie, wszystko już w porządku?

- Dobrze się czuję już od dłuższego czasu, za mną dziesięciodniowa kwarantanna. Przed rewanżem przeszedłem kolejny test i tym razem wynik był negatywny. Jest OK!

Dlatego z radością  przyjęliśmy Twój występ w Komprachcicach, przeciwko Dremanowi…

- Dzięki! Dla mnie to był szczególnie ciężki mecz. 24 godziny wcześniej grałem we wspomnianym barażu. Oczywiście chwilę poświętowaliśmy, pocieszyliśmy się awansem, a potem podróż do domu. Spałem niezbyt długo, bo trzeba było znów ruszyć w drogę. Zagraliśmy dobry mecz, spokojnie sięgnęliśmy po zwycięstwo. W drugiej połowie już przyglądałem się wszystkiemu z ławki. No, a od poniedziałku wracamy już do normalnego, klubowego trybu.

Dziękuję za rozmowę.

- Dzięki.

Tymczasem nadal czekamy na rozstrzygnięcie barażowej konfrontacji Finów z Serbami. W pierwszym ze spotkań 1:0 zwyciężyli przedstawiciele Bałkanów, natomiast nie doszło do drugiego z meczów ze względu na sytuację epidemiologiczną w reprezentacji Finlandii, której barw broni inny „rekordzista” – Jani Korpela. Do decydującej o awansie do finałów MŚ na Litwie potyczki dojdzie prawdopodobnie w pierwszej dekadzie grudnia br. Nie będziemy ukrywać – trzymamy kciuki za Finów, a Janiemu życzmy szybkiego powrotu do zdrowia! Pidä huolta Janista - paljon terveyttä! 

TP/foto: DB i UEFA.com/futsal