Futsal
Constract Lubawa – Rekord B-B 3:4 (1:2)
Wygrana w Lubawie nie dała awansu do finału Pucharu Polski.
Constract Lubawa – Rekord Bielsko-Biała 3:4 (1:2)
Rekord: Nawrat – Popławski, Kubik, Surmiak, Marek, Korpela, Matheus, Alex Viana, Janovsky, Bernardo, Burzej
0:1 Alex Viana (13. min.)
1:1 Piórkowski (17. min.)
1:2 Alex Viana (20. min.)
1:3 Matheus (29. min.)
2:3 Pedro Perreira (31. min.)
3:3 Pedro Oliveira (32. min.)
3:4 Kubik (37. min.)
Aktywnie rozpoczęli biało-zieloni rewanżowe starcie z Contractem Lubawa, ale w początkowej fazie pierwszej części gry miało to przełożenie w zasadzie tylko na faule „łapane” przez gospodarzy. Owszem w 3. minucie Kamil Surmiak nie wykorzystał sytuacji, która bezwzględnie powinna zakończyć się zdobyciem bramki, kilka innych prób zatrzymał Imanol Chavez, ale trzeba przyznać, że Bartłomiej Nawrat również musiał się wykazać. Jak słusznie podkreślali komentatorzy KP Sport podczas transmisji, mecz zupełnie wyrównany był gdzieś do 12-13. minuty, wtedy to do głosu coraz częściej dochodzili goście. W 13. minucie znakomitym podaniem między kilkoma zawodnikami Contractu popisał się Matheus, a Alex Viana wykorzystał sytuację sam na sam.
Radość trwała niespełna cztery minuty – pozostawiony dwa metry przed naszą bramką Bartłomiej Piórkowski strzałem pod poprzeczkę nie dał szans na skuteczną interwencję B. Nawratowi. Ale faktycznie był to tylko „przerywnik”, stroną dominującą był już do końca pierwszej połowy Rekord. W 20. minucie fatalny błąd przy wybiciu piłki z autu popełnił bohater lubawian z pierwszego meczu – Tomasz Kriezel. „Rekordziści” przejęli piłkę, a szybką wymianę podań Matheusa z Alexem Vianą skutecznie wykończył ten drugi. Tak więc w drugiej połowie wszystko było jeszcze otwarte.
Po zmianie stron biało-zieloni częściej od rywali byli przy piłce, starali się dokładnie budować swoje akcje, tak jakby z wiarą, że w końcu coś „wpadnie”. Doczekali się w 29. minucie, indywidualną akcją z własnej połowy popisał się Matheus, zostawił za plecami T. Kriezela i pokonał Imanola Chavesa. Do przysłowiowego nieba brakowało już niewiele – jednej bramki. Ale błyskawicznie tych nadziei zmuszeni byliśmy się pozbyć. W niespełna minutę lubawscy Brazylijczycy doprowadzili do wyrównania, a biało-zielonym ponownie do szczęścia brakowało aż trzech trafień. Ostatnie dziewięć minut to po naszej stronie gra z wycofanym bramkarzem, manewr ten dał nam ostatecznie wygraną, ale awansu do finału Pucharu Polski już nie.
MH/foto: PM