Piłka nożna

Piłka nożna | 27-03-21

Gwarek Tarnowskie Góry – Rekord B-B 3:3 (2:1)

To była niepowtarzalna szansa na wywiezienie kompletu punktów z Tarnowskich Gór.

Gwarek Tarnowskie Góry – Rekord Bielsko-Biała 3:3 (2:1)

1:0 Dzido (12. min.)

1:1 Szymański (14. min., z rzutu karnego)

2:1 Pipia (19. min.)

2:2 Nowak (85. min., z rzutu karnego)

3:2 Jarka (90+2. min., z rzutu karnego)

3:3 Rucki (90+4. min.)

Rekord: Szumera – Gaudyn, Madzia, Kareta, Caputa (81. Rucki), Iwanek (63. Sobik), Szymański, Kowalczyk, Sz. Wróblewski (63. N. Wróblewski), Nowak, Byrtek

Blisko dwa lata wstecz, także w Tarnowskich Górach, odnotowano identyczny rezultat. Wówczas również nie obyło się bez dramaturgii i pogoni „rekordzistów”. I tak jak 25 maja 2019 roku rezultat ustalił uderzeniem w doliczonym czasie gry kapitan Rekordu – Dariusz Rucki (na zdjęciu). Sobotnie wydarzenie poprzedziła cała masa sytuacji boiskowych, w tym podbramkowych oraz emocji, częstokroć niezdrowych.

Bielszczanie dość korzystnie prezentowali się na wstępie spotkania, ale konkretami raczej operowali gospodarze. Po wykonanym „na raty” kornerze najwyżej do piłki w polu karnym wyskoczył Adam Dzido, któremu żaden z obrońców nie przeszkodził w oddaniu celnego strzału głową. Na szczęście reakcja zespołu gości była natychmiastowa. Daniel Barbus sfaulował w okolicy linii bocznej pola karnego nacierającego Szymona Byrtka, a arbiter wskazał na 11. metr, co oczywiście spotkało się z protestami tarnogórzan. W nerwowej, krzykliwej atmosferze nie zawiódł Szymon Szymański, który zmylił strzałem z rzutu karnego golkipera Gwarka. Ale jak to mówią – łatwo przyszło, łatwo poszło… Remisowy rezultat nie utrzymał się na długo, bowiem wyjątkowej urody gola zdobył uderzeniem zza linii pola karnego Konrad Pipia. Sam moment oddania strzału poprzedziły dwa powietrzne pojedynki, w których biało-zieloni zachowali się pasywnie. I jak po starcie pierwszej z bramek, przyjezdni ruszyli do odrabiania strat. Wydawało się, że nie będzie to trudna sztuka, po tym, gdy za faul na rozpędzonym Danielu Iwanku z czerwoną kartką opuścił plac gry A. Dzido. Owszem, „rekordziści” bez wielkiego trudu osiągnęli przewagę w polu, niestety niemal całkowicie zawodzili strzelecko. Dość podkreślić, że tylko po upływie 40-stej minuty meczu świetnych okazji nie wykorzystali: D. Iwanek, Sz. Szymański (dwukrotnie) i Szymon Wróblewski.

Po przerwie bielszczanie przystąpili do – momentami – frontalnego ataku. W zasadzie w kierunku bramki gospodarzy jedynym z „rekordzistów”, który nie oddał uderzenia był golkiper – Jakub Szumera. Nadludzkich rzeczy dokonywał jednak Andrzej Wiśniewski. Od lat wiadomo, że bramkarz Gwarka jest jednym z lepszych fachowców na tej pozycji w III lidze, grupy trzeciej, tego dnia zasłużył jednakże na miano bohatera „numer jeden” w tarnogórskich szeregach. A próbowali zdobyć gola „rekordziści” na różne sposoby, żaden przez długie minuty nie był skuteczny. Zauważyć trzeba, że mimo bardzo bogatego doświadczenia piłkarskiego Tomasz Nowak w tym meczu prawdopodobnie ustanowił „życiówkę” w egzekwowaniu rzutów rożnych.

Jeśli przez niespełna trzy kwadranse drugiej połowy działo się na boisku wiele, to i tak była to tylko uwertura do końcowych fragmentów meczu. W 83. minucie goście stanęli przed szansą wyrównania, ponownie z rzutu karnego, którego arbiter podyktował za zagranie piłki ręką Kacpra Czajkowskiego. A ponieważ za to zagranie obrońca Gwarka  ujrzał drugą żółtą kartkę w meczu, łatwo wyobrazić sobie chaos i harmider na placu gry. „Nerwówce” nie poddał się T. Nowak pewnie przymierzył z „wapna”. Czasu – wydawało się – było wystarczająco, by pokusić się o przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę. Niestety, w 89. minucie emocje poniosły Sz. Byrtka w okolicy 16-stego metra sfaulował gracza z Tarnowskich Gór. Po konsultacji z asystentem sędzia wskazał na „jedenastkę”, z której nie pomylił się Dawid Jarka. W oczach stanęło realne widmo porażki, mając w końcówce spotkania przewagę dwóch zawodników. Od wstydliwej, w takich okolicznościach, przegranej biało-zielonych, uchronił ich wprowadzony kilkanaście minut wcześniej D. Rucki. Po to zresztą trener Dariusz Mrózek dokonał takiej, a nie innej zmiany. Kiedy zawodziły bardziej wyrafinowane formy ataku, trzeba było uprościć środki ofensywne. A, że w prostocie tkwi piękno… W podbramkowym zamieszaniu nominalny kapitan Rekordu miał na tyle miejsca, aby oddać strzał nie do obrony przez A. Wiśniewskiego.

Jeśli po latach ktoś będzie wspominał to spotkanie, to tylko ze względu na emocje i dramaturgię, za walory piłkarskie – niekoniecznie. A "na teraz" - bielszczanie podtrzymali krótką serię wiosennych meczów bez porażki.

TP/foto: PM